Cześć! Z tej strony Seba
Mam 26 lat
Mieszkam całe życie w Krakowie
Zajmuję się tworzeniem aplikacji internetowych i filmowaniem
Rezultat pierwszego hobby właśnie widzisz w postaci tej strony, a drugie możesz znaleźć na moim kanale na Youtube
Zainteresowania
Już w gimnazjum próbowałem pisać programy okienkowe na Windowsa w języku VB.NET. Ten język oczywiście nie ma już przyszłości, ale wciąż uważam, że jest świetny do nauki programowania dla młodzieży. W tym języku, będąc na początku studiów, napisałem program dla streamerów na Youtube o nazwie StreamChange. Więcej o nim opowiedziałem w historii projektu StreamChange.
Na trzecim roku studiów informatycznych trafiłem na przedmiot Programowanie aplikacji internetowych. Z początku wydawał mi się trudny. Prowadzący powiedział, że można zaliczyć ten przedmiot bez kolokwiów i egzaminu, jeśli wykona się działającą aplikację internetową spełniającą długą listę wymagań. Uważałem, że to dla mnie niemożliwe do zrobienia. Nie znałem bowiem żadnej z technologii, w których należało zrobić tą aplikację. Mimo tego, pożyczyłem z biblioteki książki o tej tematyce, poczytałem dokumentację w internecie i zacząłem pisać aplikację na zaliczenie. Niecałe dwa miesiące później oddałem skończoną aplikację. Udało mi się to najszybciej spośród ponad stu studentów, którzy byli na moim roku i zaliczyłem ten przedmiot na piątkę.
Od tego czasu, ciągle rozwijam aplikacje internetowe. Jest to moja praca zawodowa i hobby. Najbardziej dumny jestem z aplikacji StreamChange, bo jest to projekt według mojego pomysłu, tworzony z własnej inicjatywy i pod swoją marką. Choć nie przynosi mi prawie żadnego zysku, to cieszy mnie dlatego, że jest najpopularniejszą ze stron, jakie stworzyłem.
W ostatniej klasie liceum, gdy moi koledzy uczyli się do matury, zainteresowałem się modelowaniem grafiki 3D i animacją komputerową. Rezultatem tego zainteresowania było opublikowanie dwóch serii krótkich filmów animowanych, które przedstawiały, jak wyglądałby gry 2D, gdyby dostały upgrade do 3D. Udało mi się zrobić nawet stereoskopową animację VR. Animacje cieszyły się sporym zainteresowaniem wśród graczy dwóch gier 2D, które były tematami animacji. Poza tymi społecznościami, nie zdobyły popularności. Tworzenie animacji 3D wymagało ode mnie tak dużego nakładu pracy, że na pierwszym roku studiów zrezygnowałem z tego hobby. Mniej pracochłonną kontynuacją tego hobby okazało się dla mnie filmowanie. Przydało mi się przy nim sporo umiejętności zdobytych dzięki animacji.
W 2017 kupiłem Lumixa G7, tani stałoogniskowy obiektyw, uchwyt Joby i mikrofon. Zacząłem od nagrywania poradników informatycznych i relacji z imprez masowych. Dzięki poradnikowi do OBS stałem się rozpoznawalny wśród Youtuberów i jeszcze jako nastolatek rozdawałem autografy na targach gier komputerowych.
Od 2022, dzięki pieniądzom ze stworzonych przeze mnie aplikacji internetowych, posiadam znacznie lepszy sprzęt do filmowania. Nie lubię chwalić się dobrami materialnymi, więc zamiast pisać dokładnie jaki to model, napiszę, że pasuje do niego stwierdzenie sprzęt lepszy niż umiejętności. Nie sprawia to, że tworzę ciekawsze filmy, ale przynajmniej wyglądam profesjonalnie na planie zdjęciowym.
W swoim życiu spędziłem setki godzin oceniając/audytując kanały Youtube innych twórców. Napisałem pod filmami pięciocyfrową ilość komentarzy, w których wskazywałem, co można ulepszyć w danym filmie i na kanale.
Filmowanie zawsze traktowałem jako hobby, nigdy jako pracę. Nigdy nie uzyskałem dochodów z tej branży. Wydatki poniesione na sprzęt były wielokrotnie wyższe niż przychody z reklam.
Ulubione cytaty
Gdyby ta strona miała składać się z jednego zdania, wybrałbym właśnie to. Jest ono prawdziwe w odniesieniu do większości społeczeństwa we wszystkich rozwiniętych państwach. Mimo, że jest zapisana w siedmiu słowach, to znaczenie tej sentencji jest bardzo obszerne. Jest to podstawowe kryterium, według którego wyrabiam sobie zdanie o nowo poznanych ludziach. Trudno określić pierwszego autora tych słów, ponieważ podobne stwierdzenie od dawna pojawia się w książkach, podcastach i na blogach o rozwoju osobistym. Często jest umieszczane w porównaniach ludzi biednych i bogatych, na listach różnic pomiędzy tymi klasami ludzi. W tym zdaniu nie chodzi o podział ludzi względem zgromadzonego przez nich majątku, tylko o biednych i bogatych mentalnie. Cytując Roberta Kiyosaki, bogatymi byliby tu ludzie o wysokiej inteligencji finansowej, a biednymi, ludzie którzy nie umieją używać pieniędzy.
Statystyki oglądalności telewizji oraz czytelnictwa pokazują, że zdecydowana większość ludzi zalicza się do biednych mentalnie. Telewizję ogląda co najmniej 80% polskiego społeczeństwa, a książki czyta tylko kilka procent.
Czytając książki, wzbogacamy swój umysł, zdobywamy nową wiedzę. Natomiast oglądając telewizję, zubożamy swoją wiedzę. Z programów newsowych w telewizji dowiadujemy się tylko o sprawach, z którymi nie możemy nic zrobić oraz nie mają znaczącego wpływu na nasze życie. Programy rozrywkowe to często humor na niskim poziomie oraz stracony czas. Programy popularnonaukowe, jedne z bardziej wartościowych treści w telewizji, dają nam wiedzę ogólną i ciekawostki o świecie, które zazwyczaj nie przydadzą się w naszym życiu. Poza tym, jest ich niewiele i nie cieszą się taką popularnością, jak prymitywna rozrywka w postaci seriali paradokumentalnych.
Przedsiębiorca to człowiek, który bierze przed siebie problemy, rozwiązuje je i dostaje za to zapłatę. Większość ludzi nie chce jednak brać sobie na głowę dodatkowych problemów, wolą stabilną pracę na etacie. Praca na etacie zwykle jest łatwiejsza. Niestety daje ona pieniądze tylko wtedy, gdy ją wykonujesz, dlatego będziesz musiał pracować aż do emerytury lub starości. Będąc przedsiębiorcą, masz szansę doprowadzić swoją działalność do etapu, w którym ty już nie musisz aktywnie pracować na swoje pieniądze. Możesz zajmować się nią kilka godzin tygodniowo lub wcale. Mając dochód pasywny, możesz wreszcie przeznaczyć czas na swoje pasje, podróże lub robić to, co kochasz. Większość ludzi nigdy nie będzie mogła dojść do tego etapu.
To jest temat filmiku, który jest zwiastunem mojego kanału Youtube. Jest to kontrowersyjna teza i łatwo zwraca na siebie uwagę, czym zapewnia mi dodatkowe wyświetlenia. Jest ich niewiele, ale zawsze coś.
Ten cytat to nie tylko clickbait - ja faktycznie uznaję tą tezę za prawdziwą. Za głupotę uważam chociażby nie dbanie o własne zdrowie i wydawanie pieniędzy w całkiem nielogiczny sposób. Gdyby ludzie byli mądrzy, doprowadziliby do upadku korporacji, które sprzedają zbędne, a nawet szkodliwe produkty i usługi, wprowadzają ujemną wartość do naszego życia i żerują na ludzkiej głupocie. Tymczasem tego typu biznesy mają się świetnie i przynoszą zdecydowanie większe dochody niż branża zdrowej żywności albo książek.
Potrzebujesz konkretnego przykładu? Przypomnij sobie, jak ludzie szaleli za białym cukrem, gdy brakowało go w sklepach przez wakacje 2022. Owszem, część ludzi potrzebowała go do wykonania przetworów owocowych i tam nie da się go niczym zastąpić. Gdyby jednak cukier był kupowany tylko do tego, gdzie jest niezbędny, to nigdy nie zabrakłoby go w sklepach. Ludzie wpadli w panikę, że nie będą mieli w domu produktu, który jest zbędny i szkodliwy. Jak już gdzieś był, nawet w zawyżonej cenie, szybko był wykupowany - ludzie kupowali na zapas, więcej niż zazwyczaj.
Polityka serwowana nam w mediach to niekończąca się telenowela. Zapewniam cię, że będzie trwała dłużej niż twoje życie i wciąż nie zabraknie jej tematów. Zdecydowaną większość politycznych newsów łączą dwie cechy: nie mają wpływu na Twoje życie oraz nie możesz podjąć żadnych działań w odpowiedzi na to, co wydarzyło się w polityce. To tak samo, jak w telenoweli, gdzie historie fikcyjnych bohaterów nie mają wpływu na nasze realne życie oraz nie masz żadnej mocy, by zmienić to, co wydarzy się w kolejnych odcinkach - tym zajmuje się scenarzysta. W dodatku, w przeciwieństwie do serialu granego przez aktorów, wiele newsów politycznych jest denerwujących i powoduje twoje złe samopoczucie. Dlatego zamiast oglądać telewizję, lepiej przeznaczyć ten czas na coś, co uczyni Cię choć trochę szczęśliwszym w dłuższej perspektywie czasowej.
Peter Thiel ma życie, jakiego prawie wszyscy moglibyśmy zazdrościć. Został miliarderem dzięki inwestycjom w startupy z Doliny Krzemowej i spodziewa się dożyć wieku 120 lat w pełnym zdrowiu. Mimo to, jest jedna rzecz, której żałuje. Gdy był młody, nie wiedział, że nie trzeba czekać. Dokładnie miał tu na myśli, że nie trzeba iść na studia, do pracy na etacie i czekać z założeniem własnego biznesu aż zdobędzie się nie wiadomo jak duże doświadczenie zawodowe. Powyższy cytat jest jednak bardziej uniwersalny, pasuje nie tylko do biznesu. Myślę, że każdy znajdzie w swoim życiu jakąś rzecz, z którą zwleka bardziej, niż jest to konieczne. Zdarza się, że czekamy z czymś ważnym tak długo, aż przyjdzie starość i wtedy już na pewne rzeczy jest za późno. Na koniec życia ludzie najbardziej żałują, że czegoś bali się spróbować, a nie że spróbowali i nie wyszło. Dlatego nie siedź scrollując social media lub oglądając kolejny serial, tylko bierz się do roboty. Najlepsze wspomnienia nie powstają, gdy siedzimy na kanapie.
Aby zapobiec niepotrzebnemu czekaniu, Thiel poleca, aby ustalić plan, czego chcesz dokonać w ciągu kolejnych dziesięciu lat i spróbować zrealizować to w sześć miesięcy.
Przytoczony cytat został wypowiedziany przez Petera Thiela podczas podcastu Tima Ferrisa i został zapisany w książce Narzędzia Tytanów.
Moja filozofia życia i poglądy
Dowiedziałem się o tej strategii z książki Tima Ferrissa 4-godzinny tydzień pracy. Mimo tego, że w nazwie jest dieta, to nie ma ona nic wspólnego z jedzeniem. Można powiedzieć, że jest to dieta dla mózgu. Chodzi w niej o ograniczenie napływu negatywnych informacji. U mnie w praktyce wygląda to tak, że nie oglądam newsów w telewizji, nie słucham radia, nie czytam prasy z rodzaju dzienników, nie odwiedzam portali typu Onet, WP i Interia, nie mam konta na Twitterze oraz ograniczyłem Facebooka do minimum. Więcej o ograniczeniu portali społecznościowych opowiedziałem w sekcji Cyfrowy minimalizm. Dzięki odcięciu się od negatywnych newsów, jestem bardziej skupiony na pracy i własnym rozwoju, nie mam ciągłego stresu i poczucia zagrożenia oraz czuję się szczęśliwszy. Poza tym, nic nie tracę, bo te newsy i tak nie były mi do niczego potrzebne, to były głównie historie o tragediach ludzi oddalonych setki kilometrów ode mnie. Wszelkie media masowego przekazu, skupiają się na wybieraniu i podawaniu nam samych najgorszych, najbardziej dołujących wydarzeń ze świata. Usłyszymy z nich o katastrofach lotniczych, wypadkach samochodowych, spalonych kamienicach i przemocy wobec dzieci. Mimo tego, że na świecie jest coraz bezpieczniej, to czytając newsy, mamy poczucie, że wszędzie czai się zagrożenie. Nie bez powodu redakcje wybierają właśnie negatywne informacje. Człowiek prehistoryczny przystosował do silniejszego reagowania na informacje o zagrożeniu, na przykład o drapieżnych zwierzętach, bo od tych informacji zależało jego życie. Pozytywne informacje natomiast nie były istotne dla przetrwania, więc ludzie pierwotni mogli reagować na nie słabiej lub w ogóle je pomijać. Obecnie ten wykształcony drogą ewolucji mechanizm, którego nie potrzebujemy już, aby uniknąć pożarcia przez lwy, jest perfidnie wykorzystywany przez koncerny medialne w celu zwiększenia zysków z reklam.
Nigdy w życiu nie zapaliłem papierosa, nie używałem papierosów podgrzewanych, tytoniu do żucia, nie vapowałem, nie ćpałem, nie zażywałem leków mających poprawiać humor. Nie piję alkoholu, nie jem słodyczy, nie piję kawy. Zrezygnowałem z gier komputerowych. Brak uzależnień daje mi większą władzę nad swoim życiem. Niewiele ludzi zdaje sobie sprawę, że oprócz wymienionych na początku tego akapitu substancji, co do których każdy wie, że są szkodliwe, w naszym społeczeństwie powszechnie występuje uzależnienie od mediów społecznościowych i powiązane z nim uzależnienie od smartfona. Nie postrzegamy tego, jako coś złego, bo niemal wszyscy mają konta w mediach społecznościowych. Poza tym, nie wiadomo, od ilu godzin scrollowania fejsa dziennie można określić jako uzależnienie, a ile jest w porządku. Moje podejście do mediów społecznościowych opisałem w zakładce Cyfrowy minimalizm - koniecznie ją przeczytaj.
Kiedyś miałem na swoim smartfonie aplikacje Facebooka, Instagrama, Snapchata i Tiktoka. Wprawdzie nie były wszystkie jednocześnie, lecz przewinęły się przez mój smartfon na przestrzeni lat. Teraz nie mam już żadnej z nich. Te portale już tylko z nazwy są społecznościowe. Kiedyś faktycznie na Facebooku lub Instagramie można było trafić na posty publikowane przez naszych znajomych. Obecnie znajdziemy tam już tylko treści tworzone przez zawodowych influencerów, a pomiędzy nimi liczne reklamy. Paradoks polega na tym, że portale, które w swojej nazwie mają słowo “społecznościowe”, czynią ludzi bardziej samotnymi i wpędzają w depresję. Oddalają nas od znajomych udając, że prawdziwe spotkanie można zastąpić napisaniem jednego zdania i kliknięciem lajka. Dwie trzecie wizyt na niebieskim portalu kończy się gorszym samopoczuciem, niż przed jego odwiedzeniem. Mimo to, ludzie kolejnego dnia znów będą scrollowali posty przeplatane reklamami. Usunięcie kilku aplikacji ze smartfona wcale nie oznacza, że straciłem kontakt ze swoimi znajomymi.
- Na Snapchacie ich nie miałem, dostawałem tylko spam zaproszeń z kont prowadzonych przez boty.
- Tiktoka mam na drugim, bardzo starym smartfonie, który leży odłożony na półce. Używam tej aplikacji tylko do publikowania swoich filmików o tematyce technologicznej. Otwieram go w tym celu rzadziej niż raz w miesiącu. Nigdy nie ciągnęło mnie do oglądania filmików dostępnych w zakładce Dla ciebie. Po otwarciu aplikacji, natychmiast przechodzę do zakładki swojego profilu lub uploadu. Według mnie, prawidłowa nazwa zakładki “Dla ciebie” powinna brzmieć “Przeciwko tobie”. Na szczęście ludzie powoli budzą się i zaczynają dostrzegać, jakie spustoszenie w mózgu sieje oglądanie krótkich filmików. Rządy rozwiniętych państw pracują nad rozwiązaniami prawnymi, które ograniczą szkody psychiczne wyrządzane przez Tiktoka niepełnoletnim użytkownikom. Niestety ich główną motywacją prawdopodobnie jest chińskie pochodzenie Tiktoka, który stanowi konkurencję dla zachodnich firm, a nie troska o obywateli.
- Instagrama odwiedzam raz na kilka dni na komputerze, aby sprawdzić, co dzieje się w interesujących mnie organizacjach oraz u ludzi, których poznałem na Youtube. Tak, Instagram istnieje także w postaci strony internetowej, którą możecie odwiedzić na PC. Nie zachęca on tak bardzo do scrollowania, a do 2022 nie miał żadnych reklam, co było dużym plusem. Jedna wizyta na stronie Insta zajmuje mi maksymalnie 5 minut. Gdy miałem go na smartfonie, zajmował mi około pół godziny dziennie. Uważam, że dwa razy w tygodniu po pięć minut jest w sam raz na przeglądnięcie Instagrama. Tobie też tyle wystarczy.
- Na Facebooku spędziłem w swoim życiu naprawdę sporo czasu. Ja uważam, że było to zdecydowanie za dużo, choć dla wielu ludzi z twojego otoczenia, może to być niesłychanie mało. Rekordowo zdarzyło mi się spędzić na fejsie półtorej godziny w jeden dzień, a przeciętnie była to niecała godzina, gdy miałem aplikację na smartfonie. Przez ten czas nie dowiedziałem się nic pożytecznego, przeglądałem tak naprawdę ściek informacyjny. W ostatnich miesiącach posiadania tej aplikacji, udało mi się nauczyć swój mózg, aby na scrollowanie reagował nudnościami. To działało. Naprawdę po pięciu minutach scrollowania bezsensownych postów dostawałem nudności. Świat byłby lepszy, gdyby każdy organizm tak reagował. Od kiedy pozbyłem się tej aplikacji ze smartfona, przeznaczam na nią po kilka minut dwa razy w tygodniu na komputerze. W tym czasie piszę życzenia urodzinowe do znajomych, sprawdzam powiadomienia i wydarzenia organizowane przez moje ulubione stowarzyszenia. Raz na miesiąc napiszę post na swoją stronę. Nie scrolluję.
Korzystanie z portali społecznościowych nie tylko zabiera nam czas i pogarsza kondycję psychiczną. Liczne skandale związane z prywatnością, jakie miały miejsce w przeszłości, dobitnie pokazują, że social media szpiegują, a czasem nawet sprzedają nasze dane z premedytacją. Wielkie korporacje dają dostęp do portali za darmo, bo to nie aplikacja mobilna jest tu produktem. To ty jesteś produktem na sprzedaż. Twój czas i twoja prywatność.
W mojej kuchni, ani w całym moim mieszkaniu, nie ma białego cukru. Nie posiadam go od wielu lat i tak już zostanie. Wiedziałeś, że cukier uzależnia osiem razy bardziej niż kokaina? Tak ustalono z badań na szczurach laboratoryjnych. Sama rezygnacja z cukru w kuchni niewiele by dała, bo większość spożywanego przez ludzi cukru znajduje się w gotowych produktach takich jak słodycze i napoje gazowane. Dlatego ich również nie kupuję i nie spożywam. To nie oznacza, że muszę odmawiać sobie wszystkiego, co słodkie. Herbatę słodzę ksylitolem. Jem również ciasta z ksylitolem. Gdyby w sklepach był większy wybór słodyczy z ksylitolem, erytrytolem lub stewią, chętnie kupiłbym takie raz na jakiś czas.
Ksylitol jest jednak wielokrotnie droższy od cukru. Jeśli nie stać Cię na niego, to możesz przejść na gorzkie napoje i jedzenie. Tylko przez pierwszy miesiąc będziesz czuł, że są gorzkie, a później przyzwyczaisz się do nich i nie będziesz już więcej potrzebował cukru. Wtedy, gdy wypijesz słodzony napój, poczujesz, że jest dla ciebie zbyt słodki.
Do rezygnacji z cukru zainspirował mnie słynny przedsiębiorca z Doliny Krzemowej, Peter Thiel. Bardzo ściśle trzyma się on tej zasady. Jest to część jego strategii przedłużenia życia, dzięki której Thiel planuje dożyć 120 lat w pełnym zdrowiu.
Z powodu obecnej dyskryminacji prawnej osób LGBT+, Polska gospodarka traci 4,6 do 9,5 miliarda złotych rocznie. Zakończenie dyskryminacji powinno więc być w interesie wszystkich Polaków, którym zależy na rozwoju naszego kraju. To postulat patriotyczny.
Przyznając osobom LGBT+ takie same prawa obywatelskie, jakie ma pozostała część społeczeństwa, nic nie stracimy. Niczyje życie przez to się nie pogorszy. Nawet ludzie głęboko religijni lub konserwatywni, nie odczują faktycznej zmiany w swoim codziennym życiu. Znacznie poprawi się natomiast poczucie bezpieczeństwa dla ludzi, którzy urodzili się jako nieheteronormatywni.
Dlatego zdecydowanie popieram wprowadzenie w Polsce małżeństw jednopłciowych z prawem do adopcji. Upodobni to polskie prawodawstwo do systemów prawnych wysokorozwiniętych krajów zachodnich. Prawna dyskryminacja jest natomiast charakterystyczna dla takich państw jak Somalia i Uganda. Nie idźmy ich drogą.
Nie posiadam samochodu i nie jeżdżę samochodem. Nie latam samolotem na wakacje ani w żadnym innym celu. Na co dzień jeżdżę tramwajem, czasem też autobusem, na dalsze wakacje pociągiem, a na krótszy wyjazd w góry zazwyczaj jeżdżę nysą lub podobnym busem. W mieście, w którym mieszkam, jeżdżenie samochodem do pracy nie ma najmniejszego sensu i żal mi ludzi, którzy jeżdżą w ten sposób. Stanie w korkach zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż dojazd tramwajem oraz trzeba być cały czas skupionym na drodze. Siedząc w tramwaju można natomiast czytać książkę lub pisać na smartfonie teksty na bloga/artykuły/scenariusze. Dojazd autem jest w takim razie podwójnie straconym czasem. Oczywiście zdarzają się wyjątki - ktoś w samochodzie może słuchać mądrego podcastu, zaś w tramwaju ktoś może oglądać Tiktoki. Z własnych obserwacji wiem, że większość ludzi, którzy siedzą koło mnie w tramwaju, ryje sobie mózg mediami społecznościowymi przez całą trasę przejazdu. Wtedy już jazda samochodem przez zakorkowane miasto, może mieć więcej sensu.
Mając takie przyzwyczajenia transportowe, nie jest mi straszny żaden Klaus Schwab, który ma mi odebrać możliwość posiadania samochodu spalinowego i mierzyć ślad węglowy. Nawet, gdyby te absurdalne teorie kiedyś się sprawdziły, to w moim życiu niewiele się zmieni. Nic nie stracę.
Nigdy w życiu nie miałem ani złotówki zadłużenia. Nigdy nie zamierzam brać kredytu konsumpcyjnego ani karty kredytowej. Nie planuję zaciągać także kredytów inwestycyjnych. W szczególności kredyty konsumpcyjne uważam za bezwzględnie złe i nic nie może usprawiedliwiać zadłużania się w ten sposób. Jest to oferta żerująca na ludziach bez wiedzy finansowej. Uważam, że branie kredytu na drogie wakacje jest szczególnym obnażeniem ludzkiej głupoty. Jeżeli mnie nie stać na coś za gotówkę, potrafię się pogodzić z takim stanem. Oszczędzanie na coś daje nawet większą satysfakcję. Normalną kolejnością dla człowieka jest najpierw praca, a później gratyfikacja, cieszenie się z zakupionej rzeczy. Jeśli odwracamy tą kolejność, tracimy motywację do pracy.
Ludzie od wieków sprzeczają się, czy bóg istnieje, czy może jednak nie. Wciąż jednak nie udaje się dojść do porozumienia. Nikt nie wymyślił na tyle mocnych argumentów, by przekonać całą ludzkość że istnieje określony bóg lub nie ma żadnego. Spodziewam się, że przez kolejne wieki, ludzie dalej będą wyznawać wiele różnych religii i będą przekonani, że to właśnie oni mają rację. Chcę trzymać się poza tą nierozstrzygalną debatą. Uważam, że nie da się ustalić jednej słusznej wersji. Zamiast zakładać, że coś na pewno istnieje, a czegoś na pewno nie ma, wolę zakładać prawdopodobieństwa. Wtedy mogę uznać, że każdy może mieć rację co do swojej religii z pewnym prawdopodobieństwem i nie muszę z nikim wszczynać o to konfliktów. Na przykład co do historii opisanych w Biblii uważam, że z pewnym prawdopodobieństwem część z nich faktycznie się wydarzyła, a z innym prawdopodobieństwem, że cała Biblia jest mitologią lub nawet literaturą z gatunku fantasy. Szanse na istnienie życia po śmierci, przykładowo w postaci opisywanego przez chrześcijaństwo nieba i piekła, określam jako niewielkie. Nie potrafię pogodzić tego z wiedzą z fizyki.